W dawnych czasach, nad zakolem Wisły, powstało miasto, które otoczono wysokim ceglanym murem z obronnymi basztami. Ta ogromna konstrukcja miała zapewnić mieszkańcom bezpieczeństwo przed niegodziwym wrogiem. Jedna z baszt była niezwykle ciekawa świata i zaprzyjaźniła się z przepływającą obok Wisłą. Najdłuższa rzeka w Polsce, płynąc od samego południa kraju po samą północ, dzieliła się z basztą swoimi opowieściami. Ta przyjaźń trwała kilka lat, lecz z czasem baszta zaczęła zazdrościć Wiśle jej przygód i nie chciała już słuchać jej historii. Wisła jednak nie przestawała i zaczęła podmywać mury baszty, zmuszając ją do słuchania. W końcu zmęczona baszta zawołała: „Wisło, Wisło, nie płyń tutaj, bo runę!” Na to rzeka odpowiedziała: „To ruń”. Echo poniosło te słowa daleko. W tym samym czasie, do miasta zbliżali się dwaj wędrowcy. Gdy zobaczyli ceglane mury, jeden z nich zapytał: „Ciekawe, co to za miasto?” W odpowiedzi usłyszeli echo słów rzeki: „To ruń”. Taką nazwę zanotowali na swojej mapie. I tak narodziła się nazwa Toruń, która przetrwała do dziś, przypominając o niezwykłej przyjaźni między basztą a Wisłą.
W dawnych czasach w Toruniu znajdowało się wiele spichrzy wypełnionych zbożem, które przyciągało myszy i szczury. Aby ochronić zapasy, mieszkańcy sprowadzali koty, które miały odpędzać gryzonie. Wśród nich znalazł się jednak jeden szary osobnik, który był wyjątkowo leniwy i nie miał zamiaru polować na myszy. Zamiast tego, wieczorami, gdy inne koty wyruszały na łowy, przechadzał się po miejskich murach i zaprzyjaźnił się z nocnymi wartownikami. Od strażników dostawał resztki po posiłkach, a czasem nawet kawałek mięsa.
Nadszedł jednak dzień 16 lutego 1629 roku, gdy wróg zaczął oblegać Toruń i zaatakował mury z ogromną siłą. Obrońcy starali się odeprzeć atak, jednak było to dla nich bardzo trudne. Wtedy okazało się, że leniwy kocur, który nie polował na myszy, stał się nieoczekiwanym sprzymierzeńcem. Rzucał się na napastników i swoimi pazurami skutecznie bronił miasta, raniąc szwedzkich żołnierzy. Dzięki odwadze kocura Rada Miejska postanowiła upamiętnić go w postaci nazw północnych baszt miejskich. Dwie narożne baszty nazwano Kocim Łbem i Kocim Ogonem, a cztery pomiędzy nimi – Kocimi Łapami. Barbakan przed Bramą Chełmińską zyskał nazwę Kociego Brzucha, upamiętniając w ten sposób bohaterskiego kota, który bronił Torunia przed atakami wroga.
W lutym 1454 roku na toruńskim zamku krzyżackim odbywała się wielka uczta dla przybyłych gości. Tymczasem, w mieście, w pobliżu zamku, pod osłoną nocy gromadzili się uzbrojeni mieszczanie, czekając na sygnał z zamkowej wieży. Torunianie mieli już dość krzyżackiego panowania, które ograniczało ich handel wiślany i zmniejszało miejskie przywileje. Po wielu bezskutecznych próbach negocjacji postanowili siłą zrzucić krzyżaków z władczego stołka i poddać się władzy króla Kazimierza Jagiellończyka. Dzień 8 lutego miał przynieść kres krzyżackiej dominacji. Kucharz Jordan, zaprzyjaźniony z mieszczanami, czekał, aż rycerze dobrze się napiją. Gdy nadeszła odpowiednia chwila, udał się na wieżę i dał sygnał chochlą. Mieszczanie natychmiast ruszyli do ataku, a Jordan pozostał na wieży, obserwując rozwój wydarzeń. Ku jego zaskoczeniu, mieszczanie szybko sforsowali fosy i mury zamkowe. Po zdobyciu dziedzińca torunianie postanowili wysadzić wieżę, aby uniemożliwić Krzyżakom wysłanie alarmu. Podłożyli proch i podpalili lont. Jordan próbował uciec, ale wybuch złapał go w połowie drogi, wyrzucając wysoko w powietrze, aż wylądował na Bramie Chełmińskiej. Przerażony, czekał tam, aż walki ucichły i mieszczanie go odnaleźli. Wśród radosnych okrzyków został zdjęty z bramy i doceniony za swój wkład w zwycięstwo. Na jego cześć zawieszono wywieszkę z wizerunkiem kucharza z chochlą na Bramie Chełmińskiej, która przez lata przypominała o zdobyciu i zburzeniu krzyżackiego zamku. Wywieszka z wizerunkiem Jordana przetrwała do dziś i jest wystawiona w Ratuszu Staromiejskim.
Legenda toruńska o flisaku i żabach opowiada o niezwykłym wydarzeniu, które miało miejsce wiele wieków temu. Toruń, malowniczo położony nad Wisłą, zmagał się z niezwykłym problemem – miasto zostało opanowane przez niezliczone ilości żab. Ich rechot nie dawał mieszkańcom spokoju, przeszkadzając w codziennym życiu i utrudniając sen. Władze miasta były bezradne, nie wiedząc, jak pozbyć się uciążliwych płazów. Burmistrz i Rada Miasta nakazali tępienie żab na każdym kroku, lecz działania te nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. W końcu ogłoszono, że każdy, kto uwolni miasto od żab, otrzyma hojną nagrodę w złotych dukatach oraz rękę pięknej córki burmistrza. Wiele młodych mężczyzn zakochanych w burmistrzance próbowało różnych sposobów na wyprowadzenie żab z miasta, ale ich wysiłki spełzły na niczym.
Wśród nich był młody flisak, od dawna zakochany w córce burmistrza. Chociaż był biedny i nieznanego pochodzenia, zdecydował się spróbować. Mimo że często go odpędzano, zgłosił się do burmistrza i publicznie obiecał, że uwolni miasto od plagi żab. Choć nikt nie wierzył, że „przybłęda” może tego dokonać, dano mu szansę. Flisak wyszedł na rynek Starego Miasta i zaczął grać na swoich skrzypcach piękne melodie. Żaby, zauroczone muzyką, zaczęły gromadzić się wokół niego. Gdy wszystkie wyszły ze swoich kryjówek, flisak, nie przestając grać, ruszył w stronę Bramy Chełmińskiej. Przeszedł na przedmieście, gdzie znajdowały się bagna i mokradła. Żaby podążały za nim, aż dotarły do bagien, do których wskoczyły z wielką ochotą i pozostały tam na zawsze.
Wdzięczni mieszkańcy Torunia postanowili upamiętnić odważnego flisaka, wznosząc mu pomnik na rynku, przedstawiający go z żabami u stóp. Do dziś pomnik flisaka z żabami jest jednym z symboli Torunia, przypominając o mocy muzyki i odwadze, która przyniosła miastu ulgę. Wizerunek ten można zobaczyć także w Ratuszu Staromiejskim, gdzie jest eksponowany do dzisiaj.
Legenda toruńska o tajemniczym tunelu pod Wisłą przenosi nas do czasów, gdy na zaproszenie księcia mazowieckiego Konrada rycerze krzyżaccy przybyli na Ziemię Chełmińską, aby nawracać pogańskich Prusów. Zakładając miasto Toruń, zbudowali tam również swój zakonny zamek. Książę przyznał im część Kujaw na lewym brzegu Wisły oraz całą Ziemię Chełmińską, co umożliwiło rozwój miast i wsi. Spokój został jednak zakłócony przez wojny z polskim królem, które zakończyły się pokojem w 1422 roku. Krzyżacy musieli wtedy zwrócić Ziemię Nieszawską. Król Władysław Jagiełło nakazał wybudować tam zamek strażniczy, wokół którego powstała osada Nowa Nieszawa, później zwana Dybów. Zamek stał się silną fortecą, a osada ważnym portem handlowym, co wzbudziło wrogość Torunian, którzy widzieli w niej groźnego konkurenta.
Aby pozbyć się rywali, Torunianie rozpoczęli budowę tunelu pod Wisłą. W 1407 roku, w trakcie budowy wieży kościoła farnego św. Janów, zdecydowano, że tunel będzie zaczynał się pod wieżą i prowadził w stronę Dybowa. Po kilku latach pracy dotarli na drugi brzeg Wisły, przygotowując się do ataku. W nocy 1431 roku, toruńscy mieszczanie i rycerze krzyżaccy przeszli przez tunel i pod osłoną nocy zaatakowali zamek, zdobywając go oraz całą osadę. To wydarzenie wywołało wojnę trwającą do 1435 roku, zakończoną pokojem w Brześciu Kujawskim, na mocy którego Nieszawa z Dybowem wróciła do Polski.
Tajemniczy tunel pod Wisłą wykorzystano ponownie w 1813 roku, gdy 40 Francuzów broniło się w ruinach zamku Dybów przed Rosjanami przez trzy miesiące. Dostarczano im żywność, wodę i amunicję tunelowym przejściem z Torunia, co pozwoliło im przetrwać. Z czasem tunel popadł w zapomnienie, lecz współcześnie grupa poszukiwaczy wierzy, że uda im się odnaleźć to historyczne podziemne przejście.